Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

WALERY pocichu:
Ergaście, cóż ty mówisz na tę sprawę całą?
SGANAREL na stronie:
Alem mu klina zabił!
ERGAST pocichu do Walerego: Mnieby się zdawało,
Że dobrą są dla pana otuchą te słowa,
Że jakaś tajemnica w tem wszystkiem się chowa,
Lecz że przestroga taka pochodzić nie może
Od osoby, co pragnie trwać w szczerym oporze.
SGANAREL na stronie:
W pięty mu poszło.
WALERY pocichu do Ergasta:
Myślisz, że w tej tajemnicy...
ERGAST: Tak... ale on nas śledzi; zejdźmy z tej ulicy.


SCENA CZWARTA.

SGANAREL sam:
Ha! jakież w twarzy jego widać pomięszanie!
Nie czekał-bo z pewnością na takie wyznanie.
To przykład, wychowania jak słodkie owoce
Zbiera, kto o ich zasiew wcześnie się kłopoce.
Cnota włada w jej sercu wpływem tak zwycięskim,
Iż każe czuć zniewagę już w spojrzeniu męskiem.


SCENA PIĄTA.
IZABELA, SGANAREL.

IZABELA na stronie, wchodząc:
Lękam się, że mój miły, w namiętności szale,
Zamiaru mej przestrogi mógł nie pojąć wcale;
Zatem, w niewoli co mnie więzi nakształt grobu,
Pragnę do pewniejszego uciec się sposobu.
SGANAREL:
O to jestem.
IZABELA: I jakże?