Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom II.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oddać to, czego dzisiaj śmie odmawiać tobie;
Nie, p an ie; niech ci dosyć mej przysięgi będzie,
Że nikt inny mych uczuć tkliwszych nie posiędzie,
I że raczej w świętego ustronia zakątku...
DON ALFONSO:
Dosyć długom słów twoich, pani, słuchał wątku;
I gdyby nie wzruszenie, co miota twem łonem,
W dwóch słowach-by już wszystko było wyjaśnionem.
Wiem, że wieść, co obiega dzisiaj miasto całe,
Mnie śmierci Moregata chce przypisać chwałę;
Gdy tymczasem to ludu oburzenie święte,
U don Ludwika zręczną znalazłszy zachętę,
Zdobyło sobie zaszczyt tak świetnego czynu,
W który mnie, nazbyt chlubnie, zdobią usta gminu.
Co zaś mogło przyczyną być pogłoski całej,
To to, że, aby ziścić swój zamiar tak śmiały,
Don Ludwik, nader chytrze, wieść rozpuścił z góry,
Że ja, na czele moich, już wdarłem się w mury:
I, przez taką pogłoskę, poruszył do broni
Lud, co, wraz z życiem, mitrę zdarł z tyrana skroni:
Tak on, w swej roztropności, rzecz tę poprowadził,
Jak mi to właśnie jeden z jego ludzi zdradził.
Lecz wraz innej się stałem tajemnicy panem,
Co, jak mnie, i was dziwem zdejmie niesłychanym.
Pani czekałaś brata, króla zaś Leona:
Oto w mojej postaci chęć wasza ziszczona.
Tak, jam jest don Alfonso, i to, że niebiosy
Pod obcem mianem dały ocalić me losy,
To zasługa przyjaźni, która don Ludwika
Wiązała do mojego ojca nieboszczyka:
Zacny starzec sam posiadł całą tajemnicę,
I sam jeden znał imię, którem dziś się szczycę.
Lecz odmienne mnie teraz zaprzątają troski:
Nie abym w czembądź woli chciał złorzeczyć boskiej
Za ową zmianę losów i by, w tej rozterce,
Doli kochanka miało kląć dziś brata serce: