Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Niegdyś, w starym wpół-średniowiecznym teatrze, sceny tragiczne i komiczne mięszały się naiwnie; później następuje zróżniczkowanie rodzajów: tragedja, ze swym dystyngowanym koturnem, odcina się ostrą linją od komedji. Molier znów zaciera tę granicę: ale czyni to odmiennie, płynie to nie z naiwności, ale, wręcz przeciwnie, z głębokiego spojrzenia w życie. Nie w kalejdoskopie scen, ale w jednej i tej samej osobie, komizm luzuje się u niego z tragizmem. Komiczny Arnolf (Szkoła żon) wyraża w pewnym momencie męczarnię bezsilnej namiętności. Alcest (Mizantrop) — czujemy to — zdolny jest być bohaterem, a bywa uparciuchem i dudkiem. Najlepiej ujawnia się to może w Skqpcu. Kiedy Harpagon czuje się w obowiązku wyprawić kolację, cierpi zaś męki przy każdym groszu wydatku, wówczas jest szczerze komiczny. Kiedy w tym samym pokoju, oko w oko, spotykają się niespodzianie ojciec-sknera i syn-utracjusz, i poznają w sobie wzajem, ten naiwnego klienta, ów przeklinanego przed chwilą lichwiarza, moment jest wysoce dramatyczny. Kiedy Harpagon, po utracie szkatułki, wpada na scenę z krwią nabiegłemi oczami i wyje niemal z bólu jak matka której wydarto młode, wówczas mógłby na nas działać wręcz tragicznie. I dopieroż widzimy Moliera przy robocie: możemy śledzić jego nieustanną czujność, z jaką strzeże aby sztuka nie wypadła z tonu; nieomylny takt, z jakim, ukazawszy nam w perspektywie wszystkie możliwości dramatyczne lub tragiczne,