Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
WALERY:
Że jest prawdą, nietrudno będzie panu dowieść.
ALBERT:
Masz! i ten znów popiera bezecną opowieść
Swego godnego sługi! O, nikczemni łgarze!
MASKARYL:
Że prawdę szczerą mówię, wnet się to pokaże.
WALERY:
Lecz w jakimż celu chciałby ktoś nadstawiać karku...
ALBERT na stronie:
Świadczą, jak dwaj opryszki sobie na jarmarku.
MASKARYL:
Przejdźmy więc do dowodów i, przez usta własne,
Niechaj Łucja w tej sprawie da świadectwo jasne.
ALBERT:
A jeżeli odeprze wszystkie kłamstwa twoje?
MASKARYL:
Nie, panie, nie odeprze, o to się nie boję.
Przyrzeknij zezwolenie swoje na te śluby,
A ja idę o zakład, i to bardzo gruby,
Że własnemi ustami zaraz tu obwieści
I związek swój i miłość, którą w duszy pieści.
ALBERT:
Zaraz się przekonamy.
MASKARYL do Walerego: Panie, dobra nasza.
ALBERT: Łucjo!
WALERY do Maskaryla:
Boję się...
MASKARYL:Nic niech pan nie przestrasza.

SCENA DZIEWIĄTA.
WALERY, ALBERT, MASKARYL, ŁUCJA.
MASKARYL:
Mości Albercie, spokój. Zwiastuję ci, pani,
Nowinę, co niemałą radość kryje dla niej: