Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
SCENA SZESNASTA.
CIŻ SAMI i LELJUSZ.
MASKARYL do Leljusza:
Ciekawym, czy też pański bies skorzysta z gratki,
By i dziś zniszczyć szczęścia tak trwałe zadatki
I czy, aby coś zepsuć w tej radosnej chwili,
Jeszcze raz pańska głowa swój dowcip wysili?
Patrz, przez losu igraszkę, tak dziś sprawy stoją,
Iż chęci twe spełnione, a Celja jest twoją.
LELJUSZ:
Czyliż mi wolno wierzyć, że Celja... że ona...
TRYFALDYN:
Tak, mój zięciu, to prawda.
PANDOLF:Rzecz postanowiona.
ANDRES do Leljusza:
Niechaj to będzię mojej wdzięczności wyrazem.
LELJUSZ do Maskaryla:
Maskarylku, uściskać cię muszę tym razem,
Radość moja...
MASKARYL: Aj, panie! złamiesz mi pan rękę!
Udusił mnie bez mała. Strach mi o panienkę,
Bo, jeśli będziesz ściskał ją w równym zapale,
Przyznam się, że jej losu nie zazdroszczę wcale.
TRYFALDYN do Leljusza:
Widzisz, jak Bóg marzeniom mym uczynił zadość.
Lecz, ponieważ dla wszystkich dziś się święci radość,
Czekajmy tu, aż jego ojciec też się stawi,
I tę szczęśliwą parę sam pobłogosławi.
MASKARYL:
Każdy ma coś dla siebie: tylko Maskaryla
Samotnych dni buziaczek żaden nie umila!
A widząc, jak się pięknie składają te parki,
I mnie przechodzą jakieś do małżeństwa ciarki.