Strona:Molier-Dzieła (tłum. Boy) tom I.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
MASKARYL:Ja pański wzajemnie.
ANZELM wracając:
Nie, doprawdy, wyznaję, cóż za głupiec ze mnie!
Winić mnie o niewdzięczność miałbyś wszelkie prawo:
Więc ja liczę na twoją usłużność łaskawą,
Z ust twych wieść słyszę miłą we wszelkim sposobie,
I najmniejszym podarkiem nie odpłacam tobie!
Zechciej więc na pamiątkę...
MASKARYL:Nie, niech pan pozwoli...
ANZELM: Chciej przyjąć...
MASKARYL:Tu interes nie gra żadnej roli.
ANZELM:
Ja wiem, lecz...
MASKARYL:
Nie, nie, panie; dość już tego sporu:
To mi ubliża; jestem człowiekiem honoru.
ANZELM: Żegnam więc.
MASKARYL na stronie: O nudziarzu!
ANZELM wracając: Chciałbym, przez twe ręce,
Jakiś dowód mych uczuć wręczyć mej panience;
Dam ci zatem pieniądze, abyś kupił w mieście
Jakiś pierścionek, klejnot, lub cokolwiek wreszcie
Wyda ci się...
MASKARYL: Ech, panie, nacóż tu pieniędzy:
Ja sam zlecenie pańskie załatwię czemprędzej;
Znam kupców, możesz ufać że się dobrze sprawię,
A co wydam, to później zwrócisz mi łaskawie.
ANZELM:
Dobrze; wręcz jej podarki i działaj wytrwale,
By podniecić jej czucie w miłosnym zapale.

SCENA SIÓDMA.
LELJUSZ, ANZELM, MASKARYL.
LELJUSZ podnosząc sakiewkę:
Kto upuścił sakiewkę?