Strona:Milionowy banknot.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —

ze swą niańką i rzuciło pyszną, zaledwie nadkąszoną gruszkę do rynsztoka. Naturalnie przystanąłem, z tęsknotą spoglądając na ten zabłocony skarb. Ślinka mi szła do ust na widok tej gruszki, żołądek mój o nią prosił, całe moje jestestwo dopominało się o nią. Ale każdą razą, gdy miałem się po nią schylić, jakiś przechodzeń zdawał się dogadywać mój zamiar, i oczywiście prostowałem się, udając zupełną obojętność. Trwało to tak długo, że doprowadzony do rozpaczy, miałem ją już podnieść wbrew wszystkiemu, gdy nagle otworzyło się okno obok, i jakiś pan się przezeń odezwał: