Strona:Mikołaj Biernacki - Piosnki i satyry.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Że trzeba pryskać na zemdlone ciało.
Więc wziął butelkę i zlał ciotki łono.
Widząc herezję, ta natychmiast wstała
I z całéj siły Jaśkowi w kark dała.

Kiedym ja nadszedł, właśnie ciotka Marta
Bijąc wciąż w Jaśka — wołała: „kochanku!
„Ja cię chcę zbawić! wygnać z ciebie czarta.“
I tak sunęła za nim aż do ganku;
Zkąd Jasiek wpadłszy w gęste zagajenie,
Wolał swym nogom poruczyć zbawienie.

Widocznie Ciotkę to uspokoiło;
A też i fornal powrócił już z miasta.
Siedliśmy znowu, a choć mi nie miło
Było na sercu, milczałem i basta.
Podano obiad, ciotka Marta siadła,
I przeżegnawszy z apetytem jadła.

Ja zazdrościłem i byłem zdumiony.
U mnie bo zwykle, muszę wyznać szczerze,
Jak tylko jestem cokolwiek zgryziony,
Zaraz apetyt jakieś licho bierze.