Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swą na to, co nas nie powinno zuełnie obchodzić” — mówił markiz.
— „Wychodzi na łów” — dodawała ironicznie starsza siostra i przy tych słowach wybuchała kłótnia.
Przesiadywanie na balkonie i podlewanie kwiatów wydało wkrótce rezultaty. Tristan Ibaniez del Gamonal, mający również świetnych antenatów, jak markiz de Lumbria, ujrzał któregoś dnia wśród kwiatów na balkonie uśmiech fiołkowych oczu Luizy. Oczy były jak fiołki, a wargi jak geranium.
Przechodzący ulicą Tristan został potężnie zlany wodą.
Luiza krzyknęła: „Proszę mi wybaczyć, Tristanie!”.
W tych kilku słowach i w tonie głosu młody człowiek wyczuł coś, niby żałosną skargę uwięzionej księżniczki, która z głębi zaczarowanego pałacu przyzywała go na pomoc.
— „Takie rzeczy bierze się na serio — moje dziecko — powiedział do córki markiz.
— Nie należy przy tym zapominać o formach dobrego wychowania”...