Przejdź do zawartości

Strona:Miguel de Unamuno - Po prostu człowiek.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Może pan postąpić ze mną, jak się panu spodoba.
— Co masz na myśli, Julio? — zapytał Aleksander, zwracając się do niej w dalszym ciągu przez „ty”.
— Nie wiem, nie wiem, co chciałam powiedzieć.
— Dlaczego mówisz, że mogę zrobić z tobą wszystko, co zechcę?
— Tak, może pan.
Słowo „mogę” wypowiedziane było tonem triumfującym. Julii wyrwał się z gardła okrzyk trwogi. Jej wielkie, świetliste oczy, pełne były strachu. Patrzyła na Aleksandra, który uśmiechał się do swej myśli: „Będę miał za żonę najpiękniejszą kobietę w Hiszpanii”.
Julia dusiła w sobie szloch. Później uczuła na swych wargach jego wargi.
— Będziesz moją żoną... moją... moją... tylko moją. Prawo uświęci moją wolę. Albo moja wola usankcjonuje prawo.
Julia uznała się za pokonaną. Wyznaczono dzień ślubu.

∗             ∗