Strona:Mieczysław Sterling - Fra Angelico i jego epoka.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



III. GENEZA TWÓRCZOŚCI FRA ANGELICA
Romantyzm w przedświtowej sztuce Włoch

Jeszcze półmrok życia leżał na epoce. Pańskie zło rządziło ludem i w cieniu katedr i klasztorów ukrywało rozpustę. Duszę kupić można było za małe srebrne grosze. Boga nie znano — tylko kramarzy grzechów i cnót. Lud gardził i bał się, wierzył i nienawidził. W dalekich pustelniach śniły się tęsknoty do świętości, a hodowane upalnem pragnieniem męczeństwa, roiły marzenia chore, — bolesny ascetyzm, pogardę ziemi, samoudręczenie i samobójstwo. Zdaje się, że w zachłannej nienawiści do ciała, w chorem pragnieniu duszy żywej, widzialnej, dającej uchwycić się, chciano własnemi rękami zerwać z siebie ciało, żeby pod mięśniami odkryć żywą duszę. Z jakąż pogardą dla ciała oblekano je w żelazne kolczaste obręcze, smagano biczami, dręczono postem. Lud szukał wyjścia z zaduchu i kłamstwa, cudu wołał, bo tylko w odradzającą moc cudu wierzył. A mnożące się sekty cudu nie dawały i ginęły bez ech, kiedy nagle poznano drogi, jakiemi szli ci, którzy dziś już byli świętymi.
Pokora i bieda, cicha prostota i uśmiech miłości śniły się u rozstajów wiodących w świętość, a poznane na nowo, poczęły wszczepiać się w myśl założycieli nowych sekt.
Niby dalekie wołanie w ciszy lasów głębokich, były pierwsze czyny Biednych Braci z Lyonu, jak pierwszy podźwięk pieśni franciszkańskiej rozległ się głos Joachima de Flore. Oto w dzień mroczny i pochmurny kazał w kaplicy zaciemnionej, gdy nagle promień słońca wpadł przez okno do ciemni ko-