Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I wywoływać śmie prawicę pańską?
Do ziemi czołem, skryte sądy boże
Go dziś odebrał, to jutro dać może!»

Pan Tomasz chwycił puchar krzyształowy,
Na którym jaśniał w złocie herb rodowy,
Śród armatury, chorągwi i kwiatów,
A w tej rodzinie już od antenatów;
Cisnął o głazy, że skry i czerepy,
Aż o powały odbiły się sklepy,
i tam się w drzazgi rozpryskując mnogie.
Iskrzącym deszczem spadły na podłogę.

«Zbierz te czerepy, ty przemądra głowo
Rzuć w ogień, w ogniu ulej czarę nową,
Z najsroższych ogni nie wyjdzie ta sama,

Rozbitej części zamknięta już brama!»
«Lecz nie czerepem jest żywot człowieka!
Mnich rzecze, «wielką jest boża opieka!
Weź księgi Joba!»»