Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I zdało mu się że chrząszczy komnata,
Że idą zbrojni gdzieś z tamtego świata,
Że świecą piorą, migocą puklerze,
W komnacie cisza, mnich szepta pacierze,
Hasło na murach zamieniały czaty,
Promień księżyca zagląda przez kraty,
W dali gdzieś jęczy słowik wśród krzewiny,
I zaszemrała gałązka brzeziny,
Migocącemi listeczkami w złocie....
Może ją duchy potraciły w locie?
Tomasz się zatrząsł, za piersi się ima,
Na mnicha patrzy strasznemi oczyma.
«Mnichu! czy wiesz ty co grozi tej ziemi?
Spojrzyj, gad stronictw bezecnie się plemi,
Rozcina żądłem najświętsze łańcuchy,
Dumą i złością oczarował duchy,
Patrz, nam nie trzeba dzisiaj nic prócz zgody,
A z całym światem pójdziemy w zawody.
Idź, spojrzyj w serca: od końca do końca
Zpozoru myśleć będziesz że to słońca...