Strona:Mieczysław Romanowski - Dziewczę z Sącza.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Oczy zwrócone w błękitne niebiosa,
W całej postaci jakaś tęskność błoga,
Jakby się dusza ztęskniła do Boga.

Dziwne też o nim w obozie posłuchy.....
Mówią że w nocy doń spływają duchy,
Że czyta przyszłość, a są co widzieli,
Jak rozmawiali z Gaudentym anieli.....
Wieść nawet często słyszana od wroga,
Że ten kapucyn ma łaskę u Boga.
Wojsko go kocha, on im wzajem płaci,
Kocha ich wszystkich jak dziatwę, jak braci....
W bój z nimi idzie, przed bojem spowiada,
Więc od lat wielu sercami ich włada...

Cisza w powietrzu śród polnej modlitwy...
Żelaźni ptacy nim pomkną na bitwy,
Groty i miecze nim stępią na wrogu,
Siebie i ostrza powierzają Bogu.
Poranne słońce rozlewało blaski,