Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/504

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w pomniejszeniu; nagość zmniejszona jest trochę możliwsza od większej, mimo sytuacji najgorszej z możliwych i najnieznośniejszej dla kogoś, kto ceni wyżej własną nagość od każdej innej... I kto biłby po pysku tych, którzy na nią polują.
Właśnie dlatego nie odwrócił głowy i patrzył wprost. Rozszerzonym polem widzenia, nieostrym, które tak samo widzi krzesło, jak nogi, nogi tak samo, jak błysk lustra, białe grzebienie, flakony, zwłoki ręczników na hakach. Czuł wyparowany opar w powietrzu. Nagość powielała się w lustrach i stanowiła żeńską jatkę.
Cień sługi mignął za matową szybą łazienki. Głos nawołującego lokaja bliski był już szlochu, brzmiał w nim rozpaczliwy finał, zdawało się, że albo teraz wpadnie tu do łazienki, albo z rozpaczy roztrzaska łeb o marmur.
Dziewczyna-bez-wzruszeń siedziała tak, jak ją zastał, nie poprawiła niczego na sobie, bo oczywiście nic nie było do poprawienie. Zerknęła.
— Ja zaraz stąd wyjdę — uprzedził Filip.
— Nie.
— Gdy wyjdę — poprosił — zmasakruje mnie to zwierzę. Ja tego nie chcę.
Bał się najbardziej zeszpecenia, złamania nosa, wybicia oka, krwawych zadrapań. A w końcu i śmierci przez uderzenie w skroń albo celne kopnięcie poniżej brzucha.
— Czy on tu nie wejdzie?
Zeskoczyła z wanny, przeszła po kafelkach wyprostowana, jakby szła w galowym mundurze pod uderzenia bębna, zamknęła drzwi na klucz i wróciła z powrotem na schodki. Stopy jej trafiły w to samo miejsce białej drabinki i zatrzymały się obok siebie.
— Sytuacja jest nieznośna — rzekł. — Pani milczy, ja nie mam nic do powiedzenia. Co dalej? Co dalej? Czy widzi pani jakieś wyjście? Przepraszam, że się nie przedstawiłem.
Nie odpowiedziała. Przyszło mu na myśl, że musi go znać, że jest, być może, jedną z fatygantek, dumnych, chodzących cieniem i wysyłających stamtąd spojrzenia pełne nienawiści. Lecz nie zanotował w pamięci nikogo podobnego do niej, a odwoływanie się w tej chwili do tego rodzaju względów byłoby poniżej honoru.
— Chce pani coś wymyślić — spróbował — a koncept słaby.
— Niech się pan rozbiera — powiedziała.