Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nym biedakiem. To że u nich, u Małachowskich, katastrofa, jest to zupełnie co innego.
— A te... zapytał z wahaniem — doświadczenia losu?
Musiał już dość dużo o nich wiedzieć.
— Gdyby ich nie było. Nie byłoby nikogo. Czy istnieje wybór? Między niczym a kimś?
„Uparcie uważa Filipa za kogoś” — pomyślał.
Między niczym a kimś? żył, że brała poprzednio — myślę, że istnieje w pani jakieś przechylenie. Rzecz wysoce rzadka. Przechylenie w kierunku cierpienia.
Słuchała: niech mówi. Co ma powiedzieć, niech powie.
— Czy też może — ciągnął — przedtem jeszcze nastąpiło w pani przechylenie w kierunku poświęcenia jako celu życia. A poświęcenie w jakiś sposób nie wybiera. Poświęcenie przyjmuje. Jest samo w sobie treścią, wreszcie poglądem, w końcu szczęściem. Do tego trzeba być bardzo pewnym siebie. Pewnym swej siły. Która właściwie z niczym nie chce się próbować, wyjąwszy samą siebie. Jest to więc zamknięcie się w sobie. Kto wie, a może nieludzka zarozumiałość... Podejrzewam, że pani jest zarozumiała. Czy sprawia to pani satysfakcję?
— Satysfakcję... Satysfakcję... Tak dziwnie mówimy.
— Ma pani. Jest to bardzo niedobre. Dla tych, co to muszą widzieć. Ma pani satysfakcję z tego, że się pani nie kompromituje. I jeszcze drugą. A o tym także rzadko ktokolwiek pomyśli. Ma pani uczucie, że panią stać na obsłużenie dwóch psychik, że może pani psychicznie obsłużyć dwoje ludzi, znów na zasadzie pytania i zawartej w niej odpowiedzi, która tamtej stronie będzie się wydawała własną. I wciąż będzie pani sama ze sobą. To znaczy, że pani sama reguluje świat zewnętrzny, czyli nim rządzi. Jest to idea super zarozumiała. Lecz trudno, ma pani na to dowody, iż tak jest istotnie. Przyznam się, że podobny stan ducha zawsze był moim skrytym pragnieniem i zawsze poszukiwałem podobnych ludzi, aby im się przyjrzeć... Jest to zasada, tak jak powiedziałem: pytania i odpowiedzi.
Wysłuchała tego, twarz jej była nieruchoma. Nie powiedział już nic więcej poza kilkoma zdawkowymi zdaniami. Wyszli i pożegnali się tuż za drzwiami. Odchodziła wolno.