Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pawła. — Dziadek uparł się, żeby wtajemniczyć człowieka bardzo brzydkiego’.
— O! — zdziwił się mimo woli Paweł — skoro sama pani tak mówi, nie jest pani całkiem niemądra.
— Nie! — rzekł Wereszczyński. — Nie jest mądra, ale... my... popadliśmy w chaos... Rozmowa miała być poważna.
Paweł spojrzał na zegarek:
— Wiecie, państwo, jest mi bardzo miło... wykazałem olbrzymią cierpliwość...
— Błagam — Wereszczyński nagle położył rękę na dłoni Pawła. — Zostaniemy tu jeszcze małą chwilkę... Nie powiedziałem jeszcze najważniejszego. Dzieło moje, uśmiechnie się pan, ale musi przetrwać. Musi być zabezpieczone. Nikczemnym byłbym człowiekiem, gdybym je stracił. Tyle lat nadziei... Tak — zwrócił się do dziewczyny. — A pana biorę za świadka. Czuję — mówił — że żyłem jedną chwilę za krótko. Czuję, że teraz właśnie nadeszła moja pora. Ten właśnie czas. I jestem na tyle dojrzały filozoficznie, że powiem: nie szkodzi. Mnie to nie szkodzi. To znaczy mojemu dziełu. Musi ono być. Każde dzieło potrzebuje swego czasu. Uzupełniłem je i poprawiłem, w pewnym znaczeniu inaczej nachyliłem kierunek myśli. To mi wolno. Myśl jest ta sama, tylko cel nieco przesunięty. To mi wolno. A celem jest rozwikłanie pobudek psychicznych społecznego bytu człowieka, brzmi to... zasada jest prosta: jeden jedyny człowiek na ziemi byłby zwierzęciem. Gdy dwóch, jeden musi wystąpić przeciw drugiemu. Dlaczego? Jest między nimi różnica. Nie ma dwóch jednakowych kamieni na świecie. Różnica występuje na niekorzyść drugiego. Silniejszy psychicznie zmuszony jest wziąć górę. Słabszy przeciwstawić się, czerpiąc wzór z silniejszego. Stąd najprymitywniej przedstawione źródło mojej teorii: zbrodni naśladowania. Naiwne, co? A ja z tych konopi ukręciłem mocny sznurek. Zrozumie to ten, który włoży w to głowę i poczuje dotyk śliskiego mydła. Dochodzimy potem, w moim wywodzie, do wszystkich zjawisk dalszych, jak próba zniszczenia przyrody przez malowanie jej, dochodzimy także i do samego faktu myślenia, którego intencją jest przecież zabicie okrucieństwa czasu. Wszystko i wszystko, dochodzimy nawet do zazdrości, zawiści, zabójstwa... w końcu... drogi panie Pawle — błysnął okiem — i do... plagiatu, jako jednej z metod