Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

padłego policzka, podczas gdy drugi wydawał się wydęty i opuchły... ach, nie będę opisywał tej maszkary strasznej, w jaką się zmienił urodziwy chłopiec, piękny do zakochania, a tak sympatyczny szlachetnym wyrazem swoich młodocianych rysów, kwitnących zdrowiem i czerstwością. Napróżnobym się nawet silił opisać! Każdy szczegół z osobna wzięty, nie mógłby sprawić tego wrażenia, jak całość jednem ogarnięta spojrzeniem.
Pocóż zresztą to wrażenie wywoływać w pamięci? Chyba na to, aby usprawiedliwić się, że ujrzawszy nieszczęśliwego, stanąłem w miejscu jak wryty i ani myśli pozbierać, ani słowa wyrzec nie byłem w stanie.
A Antoś śpiewał:

Wesoło żeglujmy, wesoło,
Po życia burzliwym potoku!
............
............