Strona:Mieczysław Braun - Rozmowa z dziwakiem.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko wytrzymać.
Gość spojrzał na mnie tryumfująco i po chwili szepnął:
— Pan milczy, więc rozumiemy się, co? Widzę, że unika pan drastycznych tematów? A czy pan sądzi, że mnie sprawia wielką przyjemność to wieczne babranie się w brudach tak zwanej polityki? Ja jestem kawiarnianym politykiem, może pan powie — zwyczajnym nudziarzem, ale chodzi mi jedynie o życie współczesnego pokolenia, o jego zdrowie i spokój moralny. To są moje troski, proszę pana. Spokój musi być, od tego warunku nigdy nie odstąpię. Bo jak długo można wegetować? Tak długo, dopóki ma się nadzieję na jakąś poprawę, na lepszą, jaśniejszą przyszłość. Europa nie straciła jeszcze resztek nadziei i to jest moje ostatnie pocieszenie. Codziennie rozprawiam o polityce, a właściwie nic mnie ona nie obchodzi...