Przejdź do zawartości

Strona:Mickiewicz i Puszkin.djvu/011

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nehring wreszcie sądził, że »że myśl, którą poeta w historyczną powieść swoją chciał włożyć, nie mogła być inna, jak tak, ze niezwykłe położenie niezwykłych wydaje ludzi i do niezwykłych spraw ich prowadzi«[1]. ― »W nim (t. j. w Wallenrodzie) ― pisał Gołembiowski w swojej filipice przeciwko Mickiewiczowi ― było coś niedocieczonego, każdy go podług swojego serca odgadywał i tłómaczył«[2].

Wistocie każdy z podanych tu wyżej domysłów objaśniał częściowo zagadkowość poematu, ale całkowicie zagadki nie rozwiązywał. Poza każdym domysłem pozostawało jeszcze »coś niedocieczonego«, jakaś ciemność, której żaden domysł rozproszyć nie mógł. Że ta zagadkowość i do dziś pozostała, mamy najlepszy dowód na pięknym rozbiorze Wallenroda, w mono grafii p. Chmielowskiego o Mickiewiczu. Chmielowski, opierając się na zeznaniach samego Mickiewicza, zawartych w najnowszym tomie jego korespondencyi, wskazał na załamanie się planu w poemacie i na niektóre konsekwencye a raczej niekonsekwencye, jakie stąd wypłynęły, oświetlił jasno historyczną i artystyczną stronę poematu, ale idei jego nie rozjaśnił. Zapytał się wprawdzie, jaką myśl chciał uplastycznić poeta w Wallenrodzie? podał cudze odpowiedzi na to pytanie, ale przed własną cofnął się, wskutek czego nie mógł dostatecznie wyjaśnić owego przekształcenia pierwotnego zasadniczego pomysłu, na które wskazywał.

  1. O kierunkach nowszej literatury polskiej. Bibl. Warsz. 1882. T. II, str. 359.
  2. Władysław Gołembiowski, Mickiewicz odsłoniony i Towiańszczyzna. Paryż 1844, str. 7.