Strona:Michał Marczewski - Wilk morski u ludożerców.pdf/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na „Rubikonie“ panowały: pijatyka, tańce, wrzaski, niezamącona zabawa, przy czerwonawych płomieniach pochodni, które migotliwemi blaskami odbijały się w wodzie.
Nareszcie Kwingston zasapał koło szalupy. Chwycił za burtę, skoczył na ławkę i oczy mu się iskrzyły.
— Uderzaj w wiosła!... Nalegaj całą siłą!... Nie mamy chwili do stracenia!
Zaśmiał się po szatańsku i odwróciwszy ku korwecie pogroził w powietrzu pięścią.
Ja wiem koteczki gdzie na statku znajduje się prochownia!
Ledwośmy odpłynęli w ciemną noc parę yardów, kiedy krwawa łuna oświetliła morze i straszny huk rozdarł ciszę. To nasza korweta wyleciała w powietrze.
Dnia następnego, koło południa, daleko już od wyspy na oceanie znalazł nas wyczerpanych zupełnie, omdlałych z głodu i pragnienia statek handlowy i zabrał na swój pokład.
Ocaleliśmy, rzecz chyba widoczna, tylko cudem.

KONIEC.