Strona:Michał Bałucki - Za późno.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozmów — w wiejskiem osamotnieniu uczuła wielkie nudy.
Adasia oddał pan Alfred do szkół, córki nie było, mąż mało w domu siedział. Pani Konstancja chciała wśród zabaw miasta rozpędzić chmurki swoje, zapełnić pustkę duszy. I wyjechała. Ale w mieście dawnych znajomych nie zastała. Nowe znajomości szły z oporem. Niezadowolona wyjechała zagranicę, przypomniawszy sobie, że w pierwszych latach małżeństwa swego podróż podobna bardzo ją bawiła. I tu się zawiodła. Dawniej była piękną i młodą: wielbiciele i mąż, największy jej wielbiciel, czytali w oczach jej rozkazy i wszystko się uśmiechało. Dziś sama, z wybladłemi wdziękami, napróżno chciała odświeżyć w duszy dawne chwile i odżyć niemi. Bardziej znudzona i już chora wróciła do domu. Kiedy się zbliżała do wioski, czuła jakieś nieopisane, błogie uczucie, trochę tęskne a miłe. Zapach lip, wierzby po łąkach, ogrody, łąki, wszystko to wydawało jej się piękne jak nigdy, i poczęła żałować tych chwil, które gdzie indziej spędziła.
— O, tu mi będzie lepiej — mówiła, i było jej lepiej dni kilka; ale wnet wzma-