Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiał nieraz sobie chodząc po swoim pokoju z głową pełną projektów olbrzymich. W dziejach naszego przemysłu, nazwisko moje będzie miało swoją kartę.
Dla urzeczywistnienia tego marzenia, poświęcił on całe życie, własne wygody, przyjemności, szczęście rodzinne — idea ta zabsorbowała go całego. Miłość rodzicielska ograniczała się na tém, że wychował syna podług swoich zasad, że pragnął przez małżeństwo zapewnić mu świetne stanowisko w społeczeństwie i zrobić z niego wspólnika swoich projektów. W tym celu wysłał go najprzód na naukę do Anglii, bo kraj ten uważał za ostatni wyraz cywilizacyji naszego wieku, a obecnie gdy powrócił obmyślał dla niego plan kampanii małżeńskiéj. Pobyt Walerego w domu był tymczasowy. Zajechał tu na czas jakiś, jak do gospody — myślał o tém, jakby najprędzéj wyjechać. Nic go tu nie wiązało, ani wspomnienia dziecinne, bo był zbyt rozsądnie wychowany, aby przywiązywać wagę do podobnych drobnostek, ani miłość rodziców, bo téj nigdy nie zaznał. Ojciec był dla niego dobrym, starannym, ale zimnym, nie starał się nigdy rozbudzić w synu gorętszych uczuć, bo te uważał za zgubne dla człowieka chcącego dojść do czego. Z rozmowy jaką miał z synem, wracając z Lipczyn, mieliśmy już sposobność poznać ten stosunek ojca do syna. Zobaczmy teraz matkę. — W tym celu prowadzę czytelników na drugą stronę dworu, który pani Julija zajmowała wyłącznie dla siebie. Część ta pod względem położenia i urządzenia stanowiła rażące przeciwieństwo z mieszkaniem zajmowaném przez Czujkę. O ile północna strona domu wyglądała ponura i zaniedbana, o tyle tutaj wysilono się na przepych i zbytek.
Posadzki wysłane były perskiémi dywanami, meble nizkie, wygodne, miękkie, obite turecką materyją w złociste pasy i jaskrawe palmy, zapraszały do wypoczynku