— No, o tej-tej pannie Józefie-odrzekł Filipek, zmieszany trochę tem obcesowem zapytaniem.
— Nie, to był narzeczony jej siostry — Anieli.
— Tej tam.
— Tak. Zanim choroba pokrzywiła jej rysy, była to panienka wcale piękna, mam nawet jej główkę naszkicowaną w mojem albumie; pokażę ją panom kiedy, a przekonacie się, że wcale nie przesadzam.
Spojrzeliśmy mimowoli w stronę, gdzie siedziała chora i na twarzy jej, zesztywniałej jak gipsowa maska, szukaliśmy daremnie śladów owej piękności, o której malarz nam mówił. Twarz miała wyraz surowy, martwy, który był tem przykrzejszy przy wykwintnym ubiorze i żywych kolorach sukni.
Malarz mówił dalej:
— Miałem sposobność poznać bliże] te panie, bo ojciec ich, dowiedziawszy się, że jestem malarzem, przyszedł raz do mnie z propozycyą: czybym mu nie mógł odrestaurować starego portretu. Był to portret jakiegoś dawno zmarłego przyjaciela, któremu służąca podczas sprzątania szczotką wykłóła oko i zdrapała nos a do szarego płótna. Temu odrapanemu nosowi zawdzięczam wejście moje w dom starego muzykusa. Przy restaurowaniu portretu, miałem sposobność poznać stosunki tej rodziny. Muzyk był wdowcem od lat kilku; córki swoje kształcił do zawodu artystycznego.Aniela — starsza — miała wcale piękny głos i śpiewała nieźle; po niej jednak ojciec nie tyle sobie obiecywał, co po Józi, która objawiała wielkie zdolności muzykalne. Nie było to uprzedzenie ojca, bo obcy i bestronni sędziowie oddawali wielkie pochwały jej grze. Stary, przez dawne stosunki swoje i znajomości, wyrobił jej bezpłatne miejsce w konserwatoryum paryzkiem.Miała wyjechać już od paru miesięcy; ale zwlekano z dnia na dzień, - bo była duszą domu, zarządzała gospodarstwem, była potrzebną ojcu i siostrze. Dziwnie harmonijnie łączyła się w tej istocie en ergija męzka z czułością kobiecą, dusza artystyczna z pra-
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/94
Wygląd
Ta strona została przepisana.