i to go ostatecznie zrujnowało. Domki zabrali żydzi, potem trzeba było i kramik sprzedać po nieboszce żonie i przyszło w końcu do tego, że zamożny niegdyś obywatel musiał żyć na starość z łaski swego kuma piekarza, który go u siebie umieścił w sklepiku, przy ulicy Długiej do sprzedawania pieczywa. Stary pił teraz mniej, bo nie było za co, spokorniał, pomizerniał, posiwiał, a z latami przybywało coraz więcej łat na jego granatowej czamarze i coraz częściej narzekał na złe czasy. Ale w oktawę Bożego Ciała, szczególniej na procesyę zamkową, kleparską i maryacką, obdarty i wyszarzany starowina pojawiał się ludziom w całej świetności dawnych czasów. Dobywał wtedy z kuferka granatowy kontusz, żółty adamaszkowy żupan w duże kwiaty, żółte buty, -a ogromna biała konfederatka z czarnym barankiem kipiała mu nad prawem uchem. Strój ten z lepszych czasów chował jak relikwie w kuferku i nie rozstawał się z nim nawet wtedy, gdy największa bieda mu dokuczała, a szanował go tak, że zaledwie kilka razy do roku pokazywał się w nim publicznie, t. j. w oktawę Bożego Ciała, w pierwsze święto Wielkiej Nocy i na Boże Narodzenie. Trzeba było go widzieć wtedy, z jaką dumą i powagą szedł przez ulicę wśród gapiącej się na niego gawiedzi, jak osłabione wiekiem nogi jego stawiały się ostro, gdy poczuły na sobie żółte świąteczne buty. To inny człowiek był wtedy-z pełzającej gąsienicy przerzucał się w barwnego motyla.
W takiej paradzie zjawił się teraz przed kościołem św. Floryana. Prawda, że ta parada pobladła trochę, pomimo, że się z nią tak ostróżnie obchodził, -kontusz wypełznął na ramionach i powycierał się na szwach od samego czyszczenia, skóra na butach popękała i pomarszczyła się, a w złocistym pasie przeglądały szare nici. Ale stary nie widział tego; wzrok mu osłabł z latami — i łudził się biedaczysko, że pas jego tak samo błyszczy świeżemi barwami, jak za owych dobrych czasów, gdy go kupował u Cyprysa na Stradomiu wraz z swoją nieboszczką żoną.
Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/23
Wygląd
Ta strona została przepisana.