Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zerwali jednak całkiem z sobą, -owszem od dnia, w którym się rozeszli, przyjaźń ich silniej się zawiązała. — Chodzili znowu razem po plantacyach. siadywali na swoich uprzywilejowanych ławeczkach, przypominali sobie różne epizody z życia zmarłych towarzyszów, ich koncepta i anegdotki, w końcu rozmowa wchodziła na politykę i na dolegliwości wewnętrzne, na które szczególniej skarżył się pan Wojciech. Nie było to przywidzenie jego, bo w samej rzeczy-od czasu śmierci żony zmienił się bardzo. Zdawało się, że zdrowie jego powędrowało za nieboszczką żoną.W oczach niknął, spadał z ciała, pożółkł i postarzał się.Pan Wojciech jednak, pomimo cierpień, jakich doświadczał, nie przeczuwał, ani się domyślał, że z nim jest źle bardzo.Był przekonany, że to tylko silny katar żołądka. Dopiero w ostatnim tygodniu przyszedł do przekonania, że to jakaś inna choroba, na którą trzeba będzie umrzeć. A wiadomość tę przyjął z rezygnacyą, której si pan Jacek po nim nie spodziewał.
— Moja nieboszczka żona woła mnie już do siebie — rzekł jednego razu.
Kazał sobie przyprowadzić księdza, zrobił rozporządzenie co do majątku swego, Żolę polecił opiece pana Jacka, prosząc go, aby jeśli jej u siebie trzymać nie zechce, polecił ją jakiej uczciwej kobiecie do pielęgnowania, — zostawił osobny fundusz na to. W kilka dni potem poszedł za swoją małżonką.
Pan Jacek odprowadził ostatniego druha na miejsce wiecznego spoczynku.— Kiedy po skończonym obrzędzie miał już odchodzić z cmentarza, Żola, która podczas pogrzebu szła wciąż za trumną pana, nie dała się teraz w żaden sposób namówić do odejścia od jego grobu. Obchodziła go wkoło, skowycząc i zaglądając do dołu, jakby się weń rzucić miała ochotę. — Gwałtem musiano ją wziąć ztamtąd i wsadzić do powozu. — Pan Jacek, który nie mógł nigdy znosić jej piskliwego głosu, ty razem dość cierpliwie słuchał wycia i skowyczenia i zastanawiał się nad tem,że