Strona:Michał Bałucki - Typy i obrazki krakowskie.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Justysi z otwartemi ustami i od czasu do czasu przecierał brudnym rękawem od koszuli wilgotne oczy.- Justysia nie uważała go wcale, bo siedział w cieniu na uboczu. Dopiero, kiedy półgłosem odezwał się z politowaniem: „Biedna panna Justysia - (panną ją nazywał przez przyzwyczajenie)ktoby się to był tego spodziewał“ - odwróciła się ku niemu żywo i osuszając prędko oczy z łez, rzekła niezbyt łagodnie:
— A niech pan Michał znowu nie wypaple tego przed ojcem.
— Niech Bóg broni! — dorzuciła matka.
— Toby dopiero gadał - mówiła dalej Justysia - a widzisz, a nie słuchałaś ojca, a radziłem, a mówiłem. Jeszczeby się gotów cieszyć z mego nieszczęścia. Rozumiesz, pan Michał, że nie trzeba nic przed ojcem.
— Ani pisnę.
— Mój się tymczasem upamięta, bo on znowu nie taki zły, tylko go kamraty buntują i ciągną na karty, na kręgle.
Pocieszała i siebie i matkę tą myślą, że złe przejdzie. Ale widać nie przeszło i mąż Justysi nie poprawił się, bo po całych dniach przesiadywała u rodziców, a potem się nadobre sprowadziła, gdy żydzi zabrali im rzeczy za długi, a gospodarz z mieszkania wyrzucił, dlatego, że mu nie płacili. — Trzeba było pychę z serca zrzucić i ojcu przyznać się do wszystkiego. — Stary nakładł córce w uszy morałów, nagadał się jak to przepowiadała; ale w końcu pozwolił zostać córce w domu, dopóki jej się służba nie trafi.- Rozumie się, że Michał nie myślał o zmianie mieszkania. Albo mu to źle tu było pod jednym dachem z Justysią, która teraz już tak nie goniła po muzykach, jak dawniej, i stała się pracowitszą. Przyszły długie zimowe wieczory i Justysia siadywała, jak rok temu, na tem samem miejscu przy stoliku i szyła.-Michał, patrząc na nią, z trudnością mógł wyobrazić sobie, że to już zamężna niewiasta. Ślub jej wydawał mu się jak sen, tak nie zmieniła się wcale, ani nic nie zmieniło się koło niej.