Przejdź do zawartości

Strona:Michał Bałucki - Trzy szkice powieściowe.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dejść i ująć go sobie. Nuryn zdawał się nieprzystępny i zimny; jedno ją tylko zdziwiło, że dając jéj zapytania, nie patrzał na nią i starannie unikał jéj wzroku. To przekonało ją, że czar działa, że pod surową i twardą skorupą sędziego kipią namiętności ludzkie. Z nieponętnéj powierzchowności jego wniosła, że nie był nigdy kochany — i na tém oparła cały plan swego postępowania i przy dzisiejszem przesłuchaniu umyśliła rozpocząć atak. Weszła pokorna i skromna, w odpowiedziach nadawała głosowi swemu ton drżący, wzruszony i łagodny. Nuryn czuł, jak ten czar kobiecego głosu obejmuje go, wkrada się do jego duszy. Pomimo to silił się na surową powagę i oschły ton.
— Czy pani byłaś w bliższych stosunkach z doktorem R.?
— Panie sędzio, masz prawo mnie badać; ale nie znieważać.
— Sąd wszystko wiedzieć musi. Tak, czy nie? — powtórzył zimno Nuryn.
— Nie znałam tego człowieka.
— Jaki miał cel list pisany przez panią do pułkownika?
— Ten człowiek prześladował mnie swoją miłością, chciałam się pozbyć jego widoku, obietnicą zatrzymać go w Warszawie, a tymczasem miałam zamiar wyjechania za granicę.
— W szkatułce pani znaleziono wielką ilość morfiny, a sekcja lekarska pokazała, że właśnie tą trucizną zgładzono męża pani. Co pani masz na to powiedzieć?
— Nic, jak tylko, że jestem niewinną.
— Takiéj obrony sąd nie uznaje.
— Więc skażcie mnie.
— To nastąpi. Przysięga służącego, który widział