Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc nie będziesz się bić? — pytała słodko, gładząc jego włosy. — O! teraz więcej niż kiedykolwiek, bo nie Pozwoliłbym nigdy“ aby ten, którego kochasz, był tchórzem. Bić się będę, ale bronić będę mego życia, bo ono teraz twoją własnością. Nie bój się, pojedynek odbędzie się na pałasze, a ja w rąbaninie nie dam się byle komu zjeść.
— Nie, nie, ja ci nie pozwolę bić się na żaden sposób, nie puszczę cię od siebie — rzekła obejmując go rękami — albo nie, to pójdę do tych panów i powiem, że tylko do mnie powinni mieć urazę, bo tu ja tylko winna.
— Zrobiłabyś mnie tylko śmiesznym w ich oczach.
— Wolę to, niż stracić cię.
— Ale ja nie zgodziłbym się na to nigdy.
Kto wie, jak długo byliby się tak certowali, wśród ciągłych uścisków, przysiąg i pocałunków, któremi ona usiłowała go rozbroić, a on ją przekonać o potrzebie pojedynku, gdyby drzwi od pokoju nie były się otworzyły i nie ukazał się w nich pan Kajetan. Jadwiga w tej chwili zaapelowała do niego i rzekła:
— Ojcze! on chce się bić. Prawda, że to szaleństwo.
— Jakto? Ty panie Kazimierzu, chcesz się bić, z kim? — mówił pan Kajetan, udając, że w ciemności nie poznaje.
— Ależ to nie pan Kazimierz, ojcze, to Bolek.