Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jeden tylko Roman głośno pochwalał postępowanie Waleryi i cieszył się prawdziwie z tego.
— Dobrześ zrobiła — mawiał nieraz — że dałaś nauczkę tym durniom, którzy myślą, że nam łaskę robią, uznając nas za równych sobie.Ja wiem, że cię to wiele kosztować musiało, bo widziałem, żeś się przywiązała do chłopaka; ale wierzaj mi, że potem stokroć więcej byłabyś musiała znosić i cierpieć. To słaby charakter, niewolnik przyzwyczajeń i przesądów; miałabyś niejednę gorzką chwilę, bo znam cię i wiem, jak jesteś draźliwą na punkcie godności twojej i jak łatwo mogliby cię dotknąć ci ludzie. Pal ich i licho! Dopóki ludzie tacy, jak oni uważać sobie będą zbliżenie się do klas pracujących jako dobrodziejstwo, dotąd nie będzie kompromisu między nimi, a nami. Łączyć się możemy tylko jako równi z równymi.
Takiemi mowami podtrzymywał on zmęczoną i unużoną walką z ludźmi i z własnem sercem. Dzięki jemu i sile własnego charakteru, przetrzymała ona mężnie swoje pokusy i wytrwała w postanowieniu. Juliusz z początku bardzo desperował; utrzymywał, że nie przeżyje tego ciosu, że bez Waleryi żyć nie może. Dla uspokojenia i rozerwania, wysłał go ojciec za zagranicę, co rzeczywiście skutkowało, bo po roku pocieszył się już o tyle, że w Paryżu zawiązał bliższą znajomość z jakąś tancerką, na którą wydał nie mało pieniędzy.Później tancerkę zamienił na śpiewaczkę, z którą