Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wystąpić w barwie swojej damy, było-by ci do twarzy, a u niej znalazłoby się dosyć skrawków materyi dla udekorowania swego rycerza.
Drwiła sobie z niego, a on nie miał sposobu poskromienia jéj, zemszczenia się za obelgę, którą wyrządziła Waleryi. Mężczyznę mógł wyzwać; ale co zrobić z kobietą? Ta niemoc moralna przyprowadzała go do rozpaczy.
— To podłość, co pani robisz — zawołał z oburzeniem.
— Proszę się miarkować i uwolnić mnie od siebie — rzekła z dumą — bo zawołam męża, aby mnie uwolnił od pańskiej niegrzeczności.
— Mąż odpowie mi za panią.
Podczas kiedy ta szybka wymiana słów odbywała się pod lustrem, Walery a, nie świadoma całkiem burzy, która jej zagrażała, stała najspokojniej, oczekując powrotu Juliusza. Była przekonaną, że doktorowej może słabo się zrobiło, lub miała coś do poprawienia w toalecie. Ale, gdy widziała, że już druga figura się rozpoczęła, a Juliusz nie wracał, zaczęło ją to niepokoić. Dziwne spojrzenia, jakie na nią rzucały inne pary, żenowały ją; nie wiedziała, co z sobą zrobić? czy czekać, czy odejść? Ogarnęło ją dziwnie niemiłe uczucie, które na tle wesołych dźwięków muzyki tém przykrzejszém jéj się wydawało. Druga figura już się skończyła, a Juliusza nie było widać. Już chciała odejść z pośród tańczących, gdy spostrzegła go wracającego.