Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i oburzać się na nietaktowne postępowanie panny Waleryi, nie mogąc darować jej tego, ze była piękniejszą od nich i lepiej ubraną; mężczyźni czując się obrażonymi, że nie chciała tańczyć z nimi i przeniosła nad nich paniczyka, nie oszczędzali jej także w pokątnych rozmowach; towarzysze zaś Julka osądzili, iż się zanadto afiszuje i zachowuje się w obec magazynierki, jak student zakochany. Julek jednak, upojony urokiem swojej sąsiadki, nie uważał wcale drwiących i niechętnych spojrzeń, jakiemi go obrzucano, niewidział nic i nikogo, nią wyłącznie zajęty, z nią tylko rozmawiał, przy niej siedział, a gdy objawiła chęć powrotu do domu, ofiarował się co tchu z chęcią odprowadzenia jej i nie pytając, czy się zgodzi na to, podał jej ramię, aby ją wyprowadzić do przedpokoju. Tam ubrał ją w ciepłe okrycie, a nawet ze względu na nią i mamie zrobił tę przysługę, może po trochu i ze względu na to, że staruszka na równi z córką okazywała mu wielką życzliwość, i wziąwszy obiedwie pod rękę, sprowadził je do jednej z dorożek, czekających przed bramą.
Gdy dorożka unosiła ich szybko przez puste ulice, oświecone gdzieniegdzie tu ówdzie latarnią, Juliusz, siedząc naprzeciw panny Waleryi, nachylił się ku niej, aby go lepiej mogła słyszeć wśród turkotu kół po kamieniach i spytał:
— Pani wybierasz się na jaki bal publiczny?
— Nie, panie — odrzekła.