Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Waleryą, uważając sobie za obowiązek, powiedzieć jej kilka komplementów z okazyi pięknej toalety, — zwaryowałeś, żeby wydawać właściwe nazwisko nasze. Może i swoje powiedziałeś?
— A dlaczegożby nie?
— Dobryś sobie! A nuż taka jedna druga pochwali się potem przed kim swoją znajomością?
— Cóż w tem złego?
—To przecież kompromituje.
— Dlaczegóż więc przyszliśmy tutaj?
— Ba, to co innego. Dużo się robi takich rzeczy, o których nie koniecznie powinien świat wiedzieć. My tu wszyscy zachowujemy incognito.
— Zachowujcie, jak chcecie. Ja nie mam potrzeby kryć się ze swejem nazwiskiem i uciekać się do kłamstwa — rzekł nieco szorstko Julek.
— Ty, jak widzę, traktujesz całkiem na seryo te znajomości ze szwaczkami?
Juliusz zmarszczył brwi i chciał coś odpowiedzieć, gdy wtem muzyka zagrała i dał się słyszeć głos pana Skoczkowskiego, wołający do porządku. Musiał wracać do swojej tancerki i podał j ej rękę.
Kadryl się rozpoczął.
Pani Skoczkowska popisywała się z gracyą swoją umiejętnością chereograficzną, akcentując aż do przesady każdy krok, każdy ruch, aby olśnić swojego tancerza; ale ten nie zważał wcale