Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bo mu to dawało nadzieję, że nie tak trudno będzie pannie wybić z głowy to małżeństwo, którego sobie, Bogiem a prawdą nie bardzo życzył i mógł teraz bez obawy zostawiać córkę sam na sam z tym, jak go nazywał, nieszkodliwym amantem.
Młodzi rzeczywiście nie nadużywali swojej wolności i tak z nadzorem, jak i bez nadzoru, zarówno trawili czas na poważnych studyach. Czytywali Taina, Queteleta, Buckla, Haeckla i cały zapas uczucia wlewali w gorące dysputy o tych dziełach. Tak samo było w onym dniu, w którym pokazałem ich pięknym czytelniczkom w grabowej altanie. On czytał Stuarta Milla, a ona, siedząc naprzeciw niego, prosta, jak topolka, poważna, spokojna, nie spuszczała oczu z czytającego, aby nie stracić żadnego słowa.A było to w pogodnym dniu lipcowym w samo południe, kiedy kwiaty omdlewały z rozkoszy od gorących pocałunków słońca, ptaszki półsenne, rozmarzone, świergotały przyciszonym głosem w ciemnych zaroślach, motyle odbywały zalotne gonitwy. Cała natura zdawała się oddychać samą miłością, w rozpalonem powietrzu był jakiś czar odurzający, zmysłowy, wobec którego wola człowieka staje się niewolnicą bezwładną. A jednak oni nie odczuwali tego, serca ich biły spokojnie, miarowo, w takt poważnych myśli, które zajmowały ich głowy i chociaż twarzyczka jej rozpaliła się trochę gorączkowym