Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o pogrzebie, podczas gdy przedtem nie raczył nawet odpisywać na nasze listy — wszystko to wydaje mi się trochę podejrzanem, wzbudza we mnie pewne obawy.
— To przecież takie łatwe do zrozumienia.Parweniusz po krótkim paroksyzmie dziwactwa przyszedł do rozumu, sprzykrzyła mu się samotność i użył pierwszej lepszej sposobności, aby się zbliżyć do nas.
— Tak, toby było dosyć prawdopodobne — mówiła hrabina Hortensya pocierając czoło, a po chwili odezwała się znowu:
— Masz podobno zamiar powiedzieć jakąś mówkę nad trumną tego zagadkowego przyjaciela.
— Ha, no — wypada coś powiedzieć.
— Ależ to był heretyk, bezwyznaniowiec.
— Przecież to nie dla niego się robi, moja kochana, tylko dla tego dziwaka, a właściwie mówiąc, dla nas, dla szczęścia naszej rodziny. Trzeba korzystać ze sposobności, aby go sobie ująć.
Więcej nie dosłyszałem, bo oddalili się już na taką odległość, że nie mogłem rozróżnić pojedyńczych słów: z tego krótkiego jednak urywku rozmowy miałem dosyć dokładne wyobrażenie o sposobie myślenia tych ludzi. Maniakowski miał zupełną racyę, podejrzywając ich o fałszywość i nie cierpiąc ich. Bolało mnie to, że stary dziwak nie mylił się w sądach swoich. To tak