Strona:Michał Bałucki - Nowelle.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tolerantką, ale dla oka ludzkiego należało to zrobić. — Mąż jednej z moich przyjaciółek był także niedowiarkiem, umarł bez księdza i spowiedzi, a jednak napisało się na kartkach: opatrzony świętemi sakramentami, to zaraz inaczej wygląda. Jest to obowiązkiem każdego chrześcianina-katolika.
— Kłamać? — spytał złośliwie Maniakowski.
— Pfe, któż mówi? Ale nie siać zgorszenia.
— Nie, czcigodna kuzynko, nawet dla takich powodów nie odważę się oszukiwać ludzi.
Powiedział to takim tonem, że wszelkie dalsze rozmowy i dyskusye nad tym przedmiotem uczynił niemożliwe. Hrabina Hortensya więc umilkła dyskretnie, nie dając nawet poznać po sobie świętobliwego oburzenia, jakiem ją przejął gorszący postępek kuzyna.
Wieczór zgromadził wszystkich gości do sali jadalnej, gdzie zastawiona była wspaniała uczta, na której jednak gospodarz nie był obecnym.Tłumaczyła go boleść po stracie przyjaciela. To też wszyscy, stosując się do, smutnego nastroju nieboszczyka, robili, ile możności najpoważniejsze miny, w uroczyste m milczeniu połknęli wieczerzę i prędko porozchodzili się do gościnnych pokojów.
Ja wyszedłem na ogród. — Piękna, księżycowa noc wywabiła mnie z dusznego pokoju na świeże powietrze. Wspaniały ogród przecudownie wyglądał wśród tajemniczych blasków i cieniów