Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
STACH (zrywając się).

Oszalała — słyszysz — oszalała,
O mój Boże, o mój Jezu złoty —
Oszalała za dziećmi z tęsknoty.
A my tutaj po gościeńcach gramy
I nierobiąc nic cudu czekamy.

(rzuca skrzypce.)

Lepiéj niech się rozlecą w kawały,
Niżby ciągle płaczliwie śpiewały
O nieszczęściach, co się skończyć niechcą.

(bierze Tereskę za rękę.)

Chodźmy siostro! pójdziemy w nasze strony,
Wezmę z sobą topór wyostrzony,
Skuteczniejszy niż pieśń i pacierze.
Raz nim jeszcze w ojczyma uderzę —
Rozpacz doda sił, — a ludzie w siole
Nie napiszą mi „zbójca“ na czole,
Choćby tylko dla tego, żem tyle
Cierpiał przez tułactwa gorzkie chwile.