Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
(po chwili.)

A ty czemu Stasieńku nie siadasz?
Siądź tu przy mnie — cóż-to? ty nie gadasz
Do mnie? — ty drżysz? — co ci, mój sokole?

STACH (zapatrzony).

Straszne, straszne rzeczy, widzę w dole!
Miasto jakieś jakby od pioruna
Roztrzaskane — dym jak z kadzielnicy
Płynie czarny — i po okolicy
Smutek głuchy leży; więc ta łuna,
Co nam niebo w każdą noc krwawiła,
Z tego miasta tak okropnie biła.

TERESKA (klękając).

Od powietrza, ognia, Boże z nieba!…

STACH (smutno).

Nie módl się już, siostro, — niepotrzeba!
Ogień się już nie chwyci popiołów —