Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I jasna była z tego uśmiechu,
Co jéj po twarzy stąpał po cichu.

TERESKA (wpół śnie).

Matuś! Matuś!

STACH.

Ej! nie wołaj miła,
Choćbyś piersi wołaniem rozbiła,
Nie usłyszy matka

TERESKA (budząc się).

Jakto bracie? —
Tośmy jeszcze nie we własnéj chacie?

STACH.

Co się tobie roi, siostro w głowie?
Niepamiętasz jak przy tym rowie
Kładliśmy się wczoraj spać strudzeni,
Głodni?