Strona:Michał Bałucki - Bez chaty.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I białego orła — na pamiątkę
Tego życia, co je dobrze przeżył.
A wysokich tam kościołów wiele —
To gdy dzwony zaczną huczeć z wieży
W jakie święto nad nabożnym ludem,
To i ziemia ona z mogiłami
I pierś człecza nabożnie drżéć musi,
I kamienne serce się rozpłacze
Z tego smutku, co tam z grobów wieje…
Radbych przecie widział miasto ono.

GÓRAL.

To weź grabki, kosę wyostrzoną,
I chodź z nami!

(Stach zamyśla się.)
INNY GÓRAL.

Niemyśl długo bracie!
Ano skrzypki widzę téż u ciebie,
To weselej będzie nam iść z tobą.