Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wesołość. Tu musi być inny jakiś powód. Dowiemy się, że zapewne od niego samego.
— Czy ma wrócić? — spytała żywo.
— Prawdopodobnie, bo zostawił swoje rzeczy.
— No, to w takim razie będziemy mieli jeszcze przyjemność nudzenia się w jego towarzystwie — mówiła drwiąco Julia, odzyskawszy wesoły humor. — A może pojechał po odwagę i pistolety. Panie Janie, przygotuj się pan na pojedynek.
I wybuchnęła głośnym śmiechem; tak nieprawdopodobném wydawało jéj się to, co powiedziała.
Jan także nie posądzał Adolfa o odwagę, a jednak pojedynek nie wydawał mu się znowu tak nieprawdopodobnym. Najwięksi tchórze w takich okolicznościach zdobywają się na pojedynek, a u Adolfa tém więcéj można to było przypuszczać, że nie miał nic do stracenia, straciwszy nadzieję otrzymania ręki Julii. Jéj majątek był ostatecznym celem nadziei jego; dlatego było możebném, że dla osiągnięcia tego celu nie będzie się wahał dać na ostatnią stawkę życia swego. Jan myślał o téj możebności pojedynku z pewną radością wewnętrzną: on pragnął pojedynku nie dlatego, żeby zwyciężyć przeciwnika, ale może więcéj dlatego, żeby zginąć. Życie było dla niego ciężarem, i chciał co prędzéj uwolnić się od niego. Dziwném wydawać-by się mogło to pragnienie śmierci wobec wesołości i dobrego humoru, w jakim go zawsze widziano, a więcéj jeszcze wobec