Strona:Michał Bałucki-Za winy niepopełnione.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poglądy jego na świat, na stosunki, grzeszyły przesadą; ale niech Bóg broni, żeby kto poważył się zbijać jego mniemanie: zżymał się wtedy i wpadał w pasyą, w któréj nie dobierał słów na pokonanie przeciwnika.
To téż i teraz nikt nie ośmielił się wystąpić, gdy z lekceważeniem wyrażał się o naszych stosunkach ekonomicznych; tylko Leszczyc, stając w obronie syna, pozwolił sobie zrobić uwagę, że, jakkolwiek u nas dzieje się rzeczywiście tak, jak aptekarz utrzymuje, to jednak właśnie dlatego potrzeba, aby ktoś miał odwagę zaradzić złu, przełamać piérwsze lody i rozpocząć w kraju pracę dla kraju, w celu podniesienia przemysłu.
— I pan wysyłasz swego syna na tę straconą pikietę? — spytał aptekarz drwiąco.
— On sam się wysyła. Pisał mi, że, pomimo korzystnych miejsc, jakie mu ofiarowano za granicą, zdecydował się wrócić do kraju i tutaj szukać dla siebie zajęcia.
— Tak, skoro ma pieniądze na wyrzucenie, niech robi expensa. Jakąż obrał specyalność?
— Poświęcił się chemii.
— No, to będzie mógł z czasem zostać aptekarzem — rzekł i rozśmiał się nieprzyjemnie.
Leszczyc zmarszczył czoło i spochmurniał. Przykro dotknęły ojcowskie serce słowa aptekarza; zrobiły one na nim wrażenie, jakby słyszał wronę kra-