Strona:Miłość artysty- Szopen i pani Sand.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wie zwaną. Ewentualność ta mego wieku, mego położenia i przeznaczenia kobiet-artystek, zwłaszcza gdy mają one odrazę do zabaw przelotnych, przerażała mnie wielce, i, postanowiwszy nigdy nie podlegać wpływowi, który mógłby mnie odciągnąć od mych dzieci, widziałam niebezpieczeństwo mniejsze, ale jeszcze możliwe, w czułej przyjaźni, jaką we mnie wzbudzał Szopen.
Otóż więc, po rozwadze, niebezpieczeństwo to zniknęło w mych oczach i przyjęło nawet charakter przeciwny, charakter, mianowicie, ochrony od wzruszeń, jakich nie chciałam już zaznawać. Jeden obowiązek więcej w mem życiu, już tak wypełnionem i kłopotami stłoczonem, zdawał mi się być koleją jedną więcej do surowości, ku której czułam się pociągana przez rodzaj zapału religijnego.
Gdybym uskuteczniła mój projekt zamknięcia się w Nohant przez cały rok, wyrzeczenia się sztuk i uczynienia się wychowawczynią mych dzieci, Szopen byłby ocalony od niebezpieczeństwa, jakie mu groziło, samo, bez mej wiedzy: od niebezpieczeństwa przywiązania się do mnie w sposób zbyt absolutny. Nie kochał on mnie jeszcze do tego stopnia, by nie mógł się oderwać ode mnie, przywiązanie jego nie było jeszcze wyłączne. Mówił mi on o miłości romantycznej, jaką miał w Polsce, o łagodnych pociągach, jakim ulegał następnie w Paryżu, i jakie mógł tam odnaleźć, a zwłaszcza o miłości do swej matki, która była jedyną namiętnością jego życia, a od której jednak zdala przyzwyczaił się żyć. Gdyby był zmuszony porzucić mnie dla swego zawodu, który był nawet punktem jego honoru,