Strona:Maurycy Zych-Słowo o Bandosie.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Można było założyć setki kół rolniczych, któreby tworzyły wielką kooperacyę rolną. Można było w głuchych, brudnych, odrażających mieścinach tworzyć związki rzemieślniczo-rolne. Można było zbudować tysiące szkół i ochron. Można było przecie rzucić w tę pracę wszystek entuzyazm i wszystek polski majątek, aż do ostatniego szeląga. Można było stworzyć centralne muzeum społeczne i łańcuch muzeów prowincyonalnych. Można było budować szkoły rolne, sale wykładowe, teatry wiejskie, sale wystawowe i oddawać sztukę polską ludowi.
Ale my przecie, jak wiadomo, jesteśmy „ubodzy“.
Nas „nie stać“.
Martwym odłogiem leży ziemia. Naród nasz nie chciał przezwyciężenia samego siebie, przełamania swojej nie—woli, która leży wprawdzie i nazewnątrz, lecz nadewszystko leży w duszach.
Gdybyż, jąwszy się z takim entuzyazmem kontrrewolucyi, klasy „przodujące“ w narodzie wydały były ze siebie siłę innego porządku, któraby nowem tworzywem napełniła życie!
Jakąż one wykazały siłę?
Na Macierz Szkolną, wezwane przez najtkliwiej jakoby umiłowane zawołanie nie złożyły dwustu tysięcy! Nie zdobyły się na najniższą, najelementarniejszą cechę czynu społecznego, na ofiarność grosza, na obcięcie budżetu zbytków. Dwu, trzech magnatów o milionowych dochodach rocznych mogło ugruntować oświatę w kraju. Ale tu nikt nie żywi żadnej pasyi, żadnej ambicyi mi-