Strona:Maurycy Mann - Literatura włoska.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzej mu się powodziło, bo brak wyobraźni zastępował retoryką. Cokolwiek pisał, wiersze religijne, moralne i polityczne, zawsze nadużywał figur i wysokiego tonu. Najlepsze, bo najprostsze są jego liryki poufne w elegijnym tonie. Filicaia był typowym produktem epoki; miał talent niewątpliwy, ale spaczony przez panującą manierę; współcześni (np. Redi) cenili go bardzo wysoko, bo im podobało się właśnie to, co nas razi.
W podobnym rodzaju pisał współcześnie Alessandro Guidi (1650—1712), literat w starszych latach osiadły w Rzymie, gdzie zbliżył się do papieża Klemensa XI i do królowej szwedzkiej Krystyny. Dla Krystyny napisał dramat pasterski «Endimione», a papieżowi przerobił sześć jego kazań na wiersze. Uważano go za nowego Pindara, tak bowiem umiał błahe tematy przystrajać w uroczysty styl («Rime», 1681). Na szczere natchnienie nie zdobył się, ale sztukę pisania wierszy posiadał dobrze, o ile chodzi o zewnętrzną ozdobność i muzykalność rytmu. Rozgłosem cieszył się jego poemat «La Fortuna», gdzie znikomość szczęścia ukazana jest na przykładach królestw niegdyś świetnych, a potem upadłych; w istocie jest to rozwlekły dydaktyzm w sztucznej formie. Ci trzej pisarze: Redi, Filicaia i Guidi — to wszystko, co było najlepszego w poezji włoskiej u schyłku XVII w.
Tymczasem w pałacu osiadłej w Rzymie królowej szwedzkiej Krystyny zaczęli około r. 1670 zbierać się literaci i uczeni. Ambitna kobieta chciała w tych zebraniach widzieć nową akademję, czemu grzeczni goście nie sprzeciwiali się i na żarty obrali ją prezesem z przezwiskiem «basilissa» (królowa). Po śmierci Krystyny (1689) grono jej stałych gości postanowiło prowadzić dalej te zebrania literackie i w tym celu założyli w r. 1690 nową akademję. Głównym ich celem było odrodzenie poezji włoskiej przez poprawę zepsutego smaku. Zdawało im się, że droga od dworskiego i uczonego wyrafinowania do prostoty wiedzie przez poezję sielankową. Dlatego akademję swą przezwali «Arkadją» («Arcadia») od najbardziej pasterskiego kraju Grecji, za znak swój wzięli fujarkę, owiniętą w gałązki sosny i wawrzynu, i nadawali sobie naiwne imiona pasterskie. Sielanki Teokryta, Wergiljusza i Sannazzara uznając za wzór prawdziwej poezji, układali w tym duchu poezje i przemówienia. Wygłaszano je pod gołem niebem, zazwyczaj w ogrodzie albo gaju, skutkiem czego akademicy arkadyjscy wędrowali do coraz to innych przedmieść i pagórków, aż wreszcie otrzymali w r. 1725 siedzibę na Janiculum. Wybitny krytyk, Gian Vincenzo Gravina (1664—1718) był jednym z założycieli «Arkadji» i on to w lapidarnym stylu rzymskich praw ułożył naiwny statut akademji. Pierwszym prezesem był G. M. Crescimbeni (1663—1728), uczony wielkiej miary i literat niepośledni. Przez 38 lat jego przewodnictwa akademja rozwinęła się, stała się głośną, założyła oddziały w wielu miastach, a nawet w obcych krajach. Członków jej niebawem liczono na tysiące. Trudno powiedzieć, czy silniejszy tu był szczery zwrot do sentymentalnej sielanki, czy też owczy pęd do rzeczy modnej i nowej, która była w istocie rodzajem towarzyskiej zabawy. Już nietylko literaci i artyści, lecz także papieże, królowie, książęta, dostojnicy duchowni i świeccy oraz wielkie damy zapisywali się w poczet członków «Arkadji», cierpliwie spełniając jej dziwaczne przepisy. Było w tem dużo zabawy, udanego pasterstwa i fałszywej uroczystości. Trudno dziś zrozumieć, jak ludzie godni i rozsądni mogli poważnie traktować przepisane tam tytuły, kostjumy i ceremonje. Dla samej zaś poezji okazało się to szkodliwe. Bo skoro statut akademji zalecał