Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
vanna.

O mnie? Niebezpieczeństwo to samo, czy będę z tobą, czy sama. — O ciebie raczej obawiać się należy. — Ocaliłeś Pizę, sprawiedliwem jest zatem, by Piza ocaliła cię nawzajem... Idziesz pod moją opieką. Ja za ciebie odpowiadam...

prinzivalle.

Pójdę z tobą...

vanna.

Dajesz mi tem najlepszy dowód miłości... Chodź!

prinzivalle.

A twoja rana?

vanna.

Twoja o wiele groźniejsza...

prinzivalle.

Nie myśl o niej... To nie pierwsza... Lecz twoja... Zda się, że krew... Podnosi rękę, żeby płaszcz Vanny odsłonić.

vanna.

Nie... nie, Gianello. Nie jesteśmy już wrogami... — Zimno mi...

prinzivalle.

Ach, zapomniałem, że jesteś prawie naga w taką noc chłodną... I to ja barbarzyniec chciałem... — Lecz oto skrzynia, w której dla ciebie gromadziłem łupy wojenne. Oto suknie z złotogłowu, płaszcze z brokateli...