Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Monna Vanna.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
prinzivalle.

Zdaje się, że wojska weneckie, zagrażające Florencyi od strony Cazentino, nie dają się tak łatwo pobić, jak się spodziewano... Daj list. Bierze list i czyta. Poleca mi po raz ostatni, rozkazem formalnym, pod karą natychmiastowego uwięzienia, o świcie szturm przypuścić... Dobrze, noc do mnie należy... Natychmiastowe uwięzienie... Nie wątpią o niczem!... Wyobrażają sobie, że próżnymi wyrazami przerazić można człowieka, oczekującego na jedyną chwilę w życiu... Groźby, pojmanie, szpiegostwo; sąd i cóż jeszcze?... Wiem, co to wszystko oznacza... Oddawnaby mnie uwięzili, gdyby mogli, gdyby śmieli...

vedio.

Messer Trivulzio, oddając mi rozkaz, powiedział, że podąża za mną, chce bowiem mówić z tobą, panie.

prinzivalle.

Nareszcie?... Rozmowa będzie stanowczą. Wątły pisarek, reprezentujący tu całą tajemną potęgę Florencyi, a nie śmiejący spojrzeć mi w oczy... mały, blady człowieczek, nienawidzący mnie bardziej od śmierci, spędzi noc, o jakiej mu się nie śniło... Rozkazy muszą być surowe, jeśli ośmielił się stawić czoło potworowi w jego własnej jaskini... Kto ze straży stoi przed namiotem?

vedio.

Dwaj starzy żołnierze z twojej, panie, bandy hiszpańskiej. Zdaje mi się, że w jednym poznałem Hermanda; drugim, jak sądzę, jest Diego.

prinzivalle.

To dobrze. Byliby mi posłuszni, gdybym nawet