Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ktokolwiek kreślił obraz Grassu i jego okolicy musiał, jak sądzę, opisać dziwny przemysł tej miejscowości, przemysł, rzec można, baśniowy, rajski, który wprawia w ruch umysły i ręce wszystkich mieszkańców miasta, tkwiącego u podnóża góry, niby ul oblany złotemi promieniami słońca. Niejednokrotnie opisywano już zapewne owe karawany wozów, wysypujące ładunek róż u progu fabryk, buchających dymem, owe obszerne sale, w których sortowniczki pływają dosłownie po falach kwiatów, oraz mniejsze nieco, lecz cenniejsze jeszcze kopce fiołków, tuberoz, kasji i jaśminu, piętrzące się w koszykach, niesionych na głowach przez wieśniaczki.
Opowiadano niezawodnie, jak to różnemi metodami, stosownie do gatunku kwiatu, wydziera się najistotniejszą cząstkę ich serca, celem zamknięcia jej w kryształowym flakonie. Wiemy, że, naprzykład, róże uprzejmie i chętnie oddają swój aromat, nie zmuszając do manipulacyj skomplikowanych. Pakuje się je w kotły, większe od lokomotyw pospiesznych pociągów i traktuje parą wodną. Pod jej wpływem oddziela się drogocenny olejek, od pereł kosztowniejszy, i kropla po kropli ścieka do małych, wąskich naczyń szklanych u spodu aparatu dystylacyjnego umie-