Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ślenia. szczęścia. Chcąc należycie ocenić potęgę ich piękna i wesela, trzęba żyć w kraju, gdzie panują niepodzielnie, to jest w Prowancji, gdzie piszę te uwagi moje. Tutaj kwiat jest jedynym władcą łąk i pól. Wieśniacy zatracili tu zwyczaj uprawy zboża, zupełnie jakby mieli zaspakajać potrzeby: jakiejś ludzkości subtelniejszej, żyjącej rozkoszą zapachu i ambrozją. Pola to jedna fala kwietna, odnawiająca się w coraz to innej postaci, a wonie zmieniając się ciągle, tańczą jakby sarabandę wokół pór roku. Anemony, lewkonje, mimozy, fiołki, gwoździki, narcyzy, hiacynty, żonkile, rezeda, jaśminy, tuberozy, pełnią dni i noce, miesiące zimy, lata, wiosny i jesieni. Najwspanialszy jednak okres, to władztwo róż majowych. Wówczas, jak okiem sięgnąć, wszędzie, po stokach wzgórz, po rozłogach dolin, pośród tam, przez winnice i gaje oliwne przelewają się fale kwietnego morza, z pośród których sterczą jeno szczyty domów i drzew, a barwa onych fal jest tą właśnie, jaką połyska młodość, radość i zdrowie. Zapach gorący i rzeźwy zarazem, rozkoszny, otwierający zda się bramy nieba, płynie jakby wprost z praźródła szczęśliwości. Drogi i ścieżki wycięte są w samym, rzec można, puchu kwietnym. Ma się wrażenie, że po raz pierwszy w życiu daną nam została dostatecznie wielka i szczytna wizja szczęścia.