Strona:Maurycy Maeterlinck - Inteligencja kwiatów.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siedlone w czasach niepamiętnych ze swej dzikiej, tropikalnej ojczyzny w nasze zimne, lodowe okolice, musiało porzucić niezwłocznie odziedziczone nawyknienia i wynaleźć nowy sposób utrzymania i rozmnażania gatunku. Babinet powiada: — Organizm rośliny przeczuł, cudem jakimś niepojętym, konieczność przejścia przez stan ziarna, by nie wyginąć doszczętnie podczas mroźnej pory roku.


XXIV.

Sądzę, że gdyby w jednym bodaj przypadku stwierdzono akt rozwoju intelektualnego poza ludzkością, fakt ten starczyłby w zupełności dla usunięcia raz na zawsze zarzutu, o jakim mówiliśmy powyż. Pomijając jednak przyjemność odparcia argumentu nieuzasadnionego zgoła i wynikającego z pychy ludzkiej, musimy przyznać, że cała kwestja osobistej inteligencji kwiatów, owadów, czy ptaków jest w gruncie dosyć błaha. Jakież znaczenie mieć może dla nas jeśli ktoś powie, że to nie storczyk ani pszczoła, nie roślina i owad, ale sama przyroda liczy, kombinuje, odkrywa, rozumuje? Ponad te szczegóły wznosi się kwestja nierównie wyższa, większej stokroć godna uwagi i badawczości. Idzie o ujęcie charakteru, cech, metod, a może nawet celu inteligencji ogólnej, z której wyłaniają się wszystkie akty rozumne.